Po drodze było wszystko

po drodze było wszystko

po drodze było wszystko

park z ławkami wciśniętymi w gąszcz krzaków
skąd dobiegały słowa spoza dziecięcego słownika
i brzęk napełnianego szkła przerywany odgłosami
spoza dziecięcej wyobraźni

ulica z rynsztokami z czasów przedwojennego miasta
których mdły zapach mieszał się z jakże innym
niewymownie dobrym zapachem świeżego chleba
dopierocowyjętego z pieca pobliskiej piekarni

osiedle wznoszące się ponad dziecięce wyobrażenia
ponad dawne pola obsiane nowymi wieżowcami
wciąż obrośniętymi starymi drewniakami
niczym drzewa mchem

boisko którego żużlowa nawierzchnia
boleśnie odcisnęła swoje piętno
na pokrwawionych kolanach
potłuczonych kostkach
na startych nadgarstkach
przed lekcjami po lekcjach zamiast lekcji

po drodze było wszystko

z początku chodziło jedynie o drogę
tę we dojrzałość pierwszych uniesień i pierwszych rozczarowań
tę w dorosłość pierwszej odpowiedzialności i pierwszych porażek

dopiero pod koniec zrozumieliśmy że nie o drogę chodziło
ale o to by dokądkolwiek nią dojść

pytasz mnie czy oddałbym wszystko
bym mógł obrócić się na pięcie
i opuszczając tu i teraz
mógł nadal iść
tą drogą

oddałbym wszystko bo już wiem…

po drodze będzie wszystko

Bydgoszcz, 25 kwietnia 2024 r.,

© Wojciech Majkowski

Milton Ha
Milton Ha

Szlem w bez atu

Zygmunt Gołębiewski, Wieniec, 1999 r.

Szlem w bez atu
Zygmuntowi Gołębiewskiemu (*15.03.1931 – †03.07.2003), teściowi, nauczycielowi matematyki.

Życie rozdaje różne karty.
Najczęściej słabe, rzadko dobre.
Kto jednak umysł ma otwarty,
zakończy je zwycięskim robrem.

Przy stole karta szła Ci zawsze.
Czy siadłeś wzdłuż czy w poprzek wanny.
Dzisiaj inaczej na to patrzę…
Karty tasował Bóg, zachłanny.

Chciał byś się nagrał, po wsze czasy.
Byś nie chciał już do grania wrócić.
Wszak przyszykował Tobie klasy
w niebieskiej szkole, byś mógł uczyć…

Tak jak za życia. Mnożyć, dzielić.
Liczyć ułamki i procenty.
Tobie pozwoli czas powielić.
Nie trzeba jemu innych świętych.

Na koniec siądziesz, Bóg stasuje.
Wylicytujesz – Szlem w bez atu.
Żaden ze świętych nie skontruje.
Ugracie. Prawem aksjomatu.

Bydgoszcz, 17 kwietnia 2024 r.,

© Wojciech Majkowski

Milton Ha
Milton Ha
Zygmunt Gołębiewski, Wieniec, 1999 r.
Zygmunt Gołębiewski, Wieniec, 1999 r.

Wiersz nie w porę

wiersz nie w porę

naciąłem ostrym piórem wschodzącą kulę dnia
wydobyłem zeń świetlistość spojrzenia
wlałem ją w przejrzystość słów
rozszczepiając ich znaczenie
na fasetach metafor

uformowałem kryształ
doskonały

wystarczył ruch ręki trzymającej pióro
by roztrzaskał się na drobiny
urwanych w pół znaczenia zdań
wyrwanych z kontekstu słów
osamotnionych liter
zapisanych jakby
nie w porę

rozbiłem niedoskonały
kryształ

zachodząca kula dnia zapadła w misę jeziora
napełnioną złotym atramentem wieczoru
zanurzam w nim pióro z nadzieją
że może tym razem…

piszę wiersz
nocą

Bydgoszcz, 15 kwietnia 2024 r.,

© Wojciech Majkowski

Milton Ha
Milton Ha

Przeistoczenie

Przeistoczenie

Tak powiedział – „Dokonało się”.

A kiedy tak stali…

Zrozumieli, że był Człowiekiem.
Istotą z krwi i kości.
Istotą z woli ducha i woli Ojca.
Jakim każdy z nich mógłby być, gdyby
zrozumiał istotę rzeczy.

Istotę przeistoczenia.

Tak nieistotną dzisiaj.
Dla wielu.
Dla większości.
Dla wszystkich nieomal…
Dla wierzących w rzeczy nieistotne.

Oto stoję patrząc na przeistoczenie…
Patrzę jak istota wszystkiego zamienia się w rzecz
i sam siebie pytam: „Dokonało się?”

Bydgoszcz, 12 kwietnia 2024 r.,

© Wojciech Majkowski

Milton Ha
Milton Ha

F12042024

Pieśń kosa

Pieśń kosa
w 777 dniu wojny w Ukrainie

Cisza nad stepem brzmi złowieszczo.
Niebo błękitne lecz to pozór.
Kolejny dzień odejdzie w przeszłość
nie dając wzrosnąć w polu zbożu.

Słońce przez dymy ledwie, ledwie…
Na stepie, znowu krwawa rosa.
Za chwilę wsiąknie w zrytą ziemię
opłakiwana pieśnią kosa.

Cisza nad stepem tylko chwilę.
Demony wojny już się budzą.
Jeśli istniejesz, daj im siłę
daj im nadzieję, że powrócą…

Bydgoszcz, 11 kwietnia 2024 r.,

© Wojciech Majkowski

Milton Ha
Milton Ha

F11042024

Wciąż szukam

#67 Z cyklu: Lapidaria

Wciąż szukam

Najgorsza ścieżka zawsze gdzieś prowadzi.
Jedynie całkowite bezdroże pozostawia wybór.

Dlaczego większość wybiera utarte ścieżki,
a tak niewielu poszukuje własnej drogi?

Nie znam odpowiedzi na to pytanie.
Nie znam drogi, która prowadzi do odpowiedzi.
Wciąż błądzę po bezdrożu wiersza.
Wciąż szukam…
SŁOWA.

Bydgoszcz, 29 marca 2024 r.,

© Wojciech Majkowski

Milton Ha
Milton Ha

Zbieranie okruchów

zbieranie okruchów

wyjeżdżasz
zostawiając po sobie puste łóżko
parę kapci zatrzymanych w biegu w przedpokoju
pełne wyrzutów spojrzenia kotów
zapamiętane słowa gesty spojrzenia
pełne popielniczki
dym

wracasz
rozsypując w całym domu
torby torebki dokumenty klucze
tupot szczęśliwych kocich łap
wyczekiwane słowa gesty spojrzenia
pełne popielniczki
dym

kolekcjonuję
okruchy twojej obecności
jak te ziarna które rzucasz ptakom
żeby wystarczyło na czas głodu
na czas gdy znowu wyjedziesz
zostawiając
dym

odkładam
na później te najcenniejsze
na czas głodu wiecznego
gdy ze mnie
dym

życie daje tak niewiele
czasu na zbieranie
okruchów

Bydgoszcz, 28 marca 2024 r.,

© Wojciech Majkowski

Milton Ha
Milton Ha

Wiedzą

Wiedzą
Misi, w dniu ostatnim…

Myślisz, że Misia wie?

Wie. Ona wie.
Niezwyczajnie niespokojna.
Szuka wzrokiem nieistniejącego.
Szuka spokoju i odosobnienia,
o które tak trudno w naszym M.

Myślisz, że Plasterek wie?

Wie. On wie.
Niezwyczajnie osowiały.
Nie szuka miejsca z dala od niej.
Nie szuka spokoju i odosobnienia,
o które tak trudno w naszym M.

Popatrz! Prawie nigdy razem, a teraz…
Choć tyłem, to jednak razem, na jednym łóżku.

I tylko my wiemy, że…
Jej zostało już tylko trzy godziny.
Jemu zostało jej tylko na jeszcze mniej.
Nam została jedynie chwila, by to na zawsze zapamiętać,
nim on pójdzie dalej swoimi kocimi ścieżkami naszego M,
nim ona wkroczy na swoją ostatnią drogę ku niebieskim połoninom.

Myślisz, że ON wie?

Wie. ON zawsze wie.

Teraz będziemy płakać.
Potem będziemy tęsknić.
Zawsze będziemy pamiętać.

Bydgoszcz, 27 marca 2024 r.,

© Wojciech Majkowski

Milton Ha
Milton Ha

F27032024

Czy zmartwychwstaną koty

Czy zmartwychwstaną koty
Misi, najwierniejszej z wiernych, w osiemnastym roku i dniu przedostatnim…

Panie, jeżeli słyszysz,
skoroś to wszystko stworzył
ten wszechświat znakomity,
tę Ziemię pełną stworzeń,
jej noska mokry dotyk,
dziś pytam Cię o jedno:

Czy zmartwychwstaną koty?

Ty wiesz to, wiesz na pewno.

Dzisiaj nam wyrok wydać,
nam dzisiaj być Piłatem.
Czy w bólu ma dożywać,
czy skrócić męki…. Płaczę
i pytam bezustannie,
w gasnące patrząc oczy,
nadziei szukam marnej:

Czy zmartwychwstaną koty?

Za chwilę znów Wielkanoc
Ty z grobu wstaniesz. Znowu.
Nie mógłbyś z nią… tak samo?
Tak wiele z tym zachodu?

Nim jutro rano wstanę,
niech wyśnię sen. Sen o tym
że kotom też jest dane…

…, że zmartwychwstaną koty.

Bydgoszcz, 26 marca 2024 r.,

© Wojciech Majkowski

Milton Ha
Milton Ha

F26032024

Bezsłowie

bezsłowie

góry przenosić osuszyć morze
uzdrowić chorych martwych ożywić
tego byś pragnął a ile możesz…

chwilę rozbłysnąć by żyć na niby
na niby tworzyć na niby kochać
z niby nadzieją że wzejdziesz żywy

z ziemi jałowej za sprawą SŁOWA

Bydgoszcz, 22 marca 2024 r.,

© Wojciech Majkowski

Milton Ha
Milton Ha

Spacerek Wiosny

Przechodzący przez Rzekę, Bydgoszcz. Rzeżba autorstwa Jerzego Kędziory (2004) zdjęcie: Krzysztof Mizera,

Spacerek Wiosny
W Dniu Poezji i Poetów i w pierwszym dniu wiosny

Wyszła Wiosna na spacer, na Długą.
W zadziwionych witrynach i oknach
już się niebo błękitne przegląda,
Już drga w szybach wiosenną sztalugą.

Wyszła Wiosna na krótki spacerek
– Długa krótka i pusta o świcie.
Nim się zbudzi, nim zjawi się życie,
namaluje z tych barw akwarelę.

Kiedy pierwszy poranny przechodzień
w krótka Długą zabłądzi by przemknąć,
może Wiosny zachwyci go piękno,
krok spowolni, nie przemknie jak co dzień.

Idzie Wiosna, w chabrowej sukience,
jej do lata się wcale nie śpieszy.
Gdzieś na Długiej śpi tramwaj, a pieszych
nie ma wcale, a Wiosna już w pędzie…

Już w Zaułek zakręca i brukiem
prześlizguje się, wszystko rozświetla,
już pod mostem kochanków przemyka
ku Podwalu i dalej nad rzekę…

Przystanęła na Rybim i w wodzie
zapatrzyła się w swoje odbicie.
Przechodzący na Rzeką, w zachwycie,
a na moście już pierwszy przechodzień.

Brda leniwie, a Wiosna powietrznie.
Rzeka dołem, a Wiosnę wiatr niesie.
Już poetom garść nowych uniesień
z chmur porywa i wkłada im w wiersze.

Bydgoszcz, 21 marca 2024 r.,

© Wojciech Majkowski

Milton Ha
Milton Ha

F21032024

Przechodzący przez Rzekę, Bydgoszcz. Rzeżba autorstwa Jerzego Kędziory (2004) zdjęcie: Krzysztof Mizera,

Krzysztof Mizera, CC BY-SA 4.0 <https://creativecommons.org/licenses/by-sa/4.0&gt;, via Wikimedia Commons

Na milczenie

Na milczenie
oktostych

Nie zwykłe milczenie
bolesne najbardziej
lecz takie, co lżeniem,
pogardą co najmniej.
A kiedy doskwiera,
że trudno wytrzymać,
to niech je cholera,
nie warto się zżymać.

Bydgoszcz, 16 marca 2024 r.,

© Wojciech Majkowski

Milton Ha
Milton Ha

List dziewiąty (Łucji)

Z cyklu: Z listów do dzieci i wnucząt

List dziewiąty (Łucji)
Łucji Alicji, naszej wnuczce, wiersz na roczek przez spisany

Podeptać roczek? Cóż, nie wyszło.
Na wszystko jednak przyjdzie pora.
Przed Tobą przecież cała przyszłość,
a pierwszy krok jak metafora.

Wszyscy zachwycą się, gdy wreszcie…
A kiedy, na niepewnych nóżkach,
zrobisz tych „pierwszych” kroków dwieście,
poczujesz pewnie się na dróżkach.

Gdy rok za rokiem będzie mijał,
kolejne drogi swe przemierzysz,
a świat Ci będzie w drodze sprzyjał
jeżeli w gwiazdę swą uwierzysz.

Trzynasty to jest tylko data.
Rzecz nieistotna i umowna.
Dla tych, co żądni tego świata,
żadną przeszkodą, by świat poznać.

Niech Cię prowadzi Twoja gwiazda,
przez wszystkie lata, wszystkie drogi.
Wiem, będziesz mądra, sama zadbasz
by na właściwych stawiać kroki.

Kiedy dorośniesz, wiersz przeczytasz,
może uśmiechniesz się, że kiedyś
dla Ciebie ktoś ten wiersz napisał
i dzieciom swym przeczytasz wtedy.

Bydgoszcz, 13 marca 2024 r.,

© Wojciech Majkowski

Milton Ha
Milton Ha

F13032024

Dubito ergo peto

dubito ergo peto

przepytuję spotkanych w sieci uznanych poetów
rozbieram ich wiersze na atomy myśli
w poszukiwaniu choćby echa
z przesłania Pana Cogito
i nie znajduję
niczego

natrafiam gdzieniegdzie na słowa o fundamentalnym znaczeniu
jednak odłączone od sensu przez brak kontekstu
widuję upchane w ciemny kąt mizerne szczątki etyki
napotykam zużyte opakowania po wartościach najważniejszych
wyprzedanych za bezcen
trafiam na spróchniałe kije do ćwiczenia postawy wyprostowanej
łamiące się pod byle naciskiem nachalnej komercji
zmartwychwstałej cenzury
autocenzury
rozpoznaję resztki odwagi które próbowali bezskutecznie
zamienić w Gniew bezsilny jak morze
jednak ni słowa dalej
nie postąpili

dubito ergo peto

dokąd nas prowadzicie pustym słowem
dlaczego popychacie myślą nieobleczoną w znaczenie
dokąd biegniecie drogą tych nieudanych i daremnych prób
ku jakim nieodkrytym brzegom poezji płyniecie
w czasie gdy świat rozpada się w proch
jak zdania na słowa odrębne
jak słowa na litery
jak litery na krople
atramentu

atramentu z łez
moich łez

dubito ergo peto (łac.) – wątpię, więc pytam

Bydgoszcz, 11 marca 2024 r.,

© Wojciech Majkowski

Milton Ha
Milton Ha

F11032024

Dzieciom świata

Dzieciom świata

Świata bez wojen, przemocy, głodu.
Matek cierpliwych, ojców pod ręką.
Słońca niezmiennych wschodów, zachodów,
co wam wrażliwość dadzą na piękno.

Swobody myśli, czynów, tworzenia.
Odwagi wielkiej w patrzeniu w przyszłość.
Chęci by wszystko odkrywać, zmieniać
i tyle czasu by wam to wyszło.

I mógłbym jeszcze pisać i pisać,
lecz dopiszecie sami ciąg dalszy.
Niech wam się spełni tych życzeń lista
po nieskończoność… Tyle wystarczy.

Bydgoszcz, 1 czerwca 2022 r.,

© Wojciech Majkowski

Milton Ha
Milton Ha

F01062022

Rok 2024 – Zapis ostatni

Rok 2024 – Zapis ostatni

To mój zapis ostatni. Włączyłem odliczanie.
Wybaw ich Panie, wybaw. O mnie całkiem zapomnij.
Śmierci wszak nie zatrzyma, ni człowiek, ni błaganie
do Ciebie, któryś w niebie. Oni całkiem bezbronni.

Oczekują na Słowo,
by Słowo było żywe.
Nadzieją będzie Słowo.
Gdy ciałem Twym się stanie,
jak zapisane w Słowie.
Twoim Słowie.

Odeszli po kolei: Krzysiek, Janek i Zdzisiek.
Ewa, Kazik, stryj Józef, stryj Janek, Kazimiera…
Jest Kubuś, Łucja, Pola. Oni wypełnią ciszę.
Daj im tylko dorosnąć. Pozwól drogi wybierać.

Bydgoszcz, 4 marca 2024 r.,

© Wojciech Majkowski

Milton Ha
Milton Ha

Zgadało się pod postem

Zgadało się pod postem
Adamowi Gwarze

Zgadało się dziś z poetą –
dzisiaj szczególna data –
pisać z umiarem – zaletą,
nie tylko co cztery lata.

We wszystkim umiar wskazany.
W rozdęciu i w cięciu treści.
Utwór, gdy ma być udany,
to będzie. Wszystko pomieści.

A jeśli knot? Takim będzie.
Cokolwiek utniesz, dodasz.
Mieć umiar, to mieć na względzie
na wiersze popyt i podaż.

Bydgoszcz, 29 lutego 2024 r.,

© Wojciech Majkowski

Milton Ha
Milton Ha

F29022024

Umyli Kościuszkę

Autorstwa Fallaner - Praca własna, CC BY-SA 4.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=117416932

Umyli Kościuszkę

Umyli w Łodzi Kościuszkę.
A jakże, na Placu Wolności.
A on im pogroził paluszkiem,
bo brud na nim długo już gościł.

Umyli Kościuszkę, bo wiosna
już zerka na Plac, odnowiony.
I nawet Kościuszko, choć został,
tą zmianą jest szczerze zdziwiony.

Tramwaje zmieniły bieg wokół
bo tory coś dziwnie pogięło.
Ławeczki, trotuar i… spokój.
Tych cieszy, tych martwi to dzieło.

Jedynie Kościuszko, jak zawsze,
zachował się całkiem jak stoik.
Już gołąb znów usiadł na czapce
i zrobił… A fe, nie przystoi.

Więc stoi Kościuszko i myśli,
jak wiele mu przyjdzie lat czekać,
by znowu ktoś umył, wyczyścił.
I zejść już zamierzał, lecz zwleka…

Jak zejdzie, to będzie afera,
bo będą plotkować, że schodzi
gdyż zmian jakie zaszły, nie wspiera…
Na Placu Wolności, tu w Łodzi.

A prawda jest taka, że z góry
Naczelnik ma ogląd najlepszy.
On wie, przyjdą znów obszczymury
i zrobią, jak gołąb, ten pierwszy.

Umyli w Łodzi Kościuszkę.
Na Placu Wolności, a jakże.
Przechodniu, ty poproś wierchuszkę
by myli go częściej. Plac także.

Bydgoszcz, 29 lutego 2020 r.,

© Wojciech Majkowski

Milton Ha
Milton Ha

F29022024

Autorstwa Fallaner - Praca własna, CC BY-SA 4.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=117416932
Autorstwa Fallaner – Praca własna, CC BY-SA 4.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=117416932

Migawka przedostatnia

Z cyklu: Fotoreportaż

migawka przedostatnia

nie robią wrażenia
kolejne wybuchy
kolejne ofiary
kolejne podobne dni
przyzwyczajenie

nikt już nie liczy dni
nikt już nie liczy ofiar
nikt już nie liczy na cud
przyzwyczajenie

nie robią wrażenia
niepoliczalne słowa wsparcia
miliony wykonanych zdjęć
tysiące filmów o śmierci
przyzwyczajenie

odkładam na najwyższą półkę
przebodźcowany umysł
wyżętą z emocji duszę
aparat pojmowania
przyzwyczajenie

pstryk

Bydgoszcz, 24 lutego 2024 r.,

© Wojciech Majkowski

Milton Ha
Milton Ha

F01032024

Postanowienie

Postanowienie

Pewnego dnia przestał mówić. Tak postanowił.
Rodzina i znajomi się obrazili, jedynie żona wydawała się zadowolona. Z początku.

Nie minęło więcej jak dwa tygodnie, gdy postanowił nie słyszeć. Dobrze słyszycie. Nie słyszeć. Nie mylić z „nie słuchać”. Oczywiście wszyscy wzięli to za to drugie. Rodzina i znajomi obrazili się jeszcze bardziej i przestali się kontaktować, bo ani z kim pogadać, ani się zwierzyć już nie było komu. Żona przestała się odzywać, bo i po co.

Jakiś czas potem, konstatując, że nie mówiąc i nie słysząc, może mieć zasadniczy problem z komunikacją werbalną, postanowił nie wychodzić z domu. Z tym było stosunkowo łatwo. Żona, choć milcząca, nawiązywała z nim przynajmniej kontakt wzrokowy i to jej musiało wystarczyć. On nawiązywał kontakt z tym, co mu podawała do jedzenia. Zrobiło się cicho, spokojnie i mało ruchliwie. No, prawie idylla. Jednak czegoś mu brakowało.

Konieczny był mu krok kolejny. Postanowił skończyć z jedzeniem. Ostatecznie, skoro jedyne na co zużywał energię, to było głównie trwanie przedzielone spożywaniem posiłków, snem i ablucjami, to wyeliminowanie cyklicznych faz jedzenia załatwiało nie tylko problem nadmiernego, niepotrzebnego ruchu, ale także nieuchronnych odwiedzin toalety. Pozostał jedynie sen i ablucje.

Pewnego dnia postanowił, że postąpi krok dalej. Usiadł w fotelu i tak już został. Żeby nie było kłopotu ze snem, wybrał obszerny i wygodny fotel. Z ablucjami problem się sam rozwiązał, bo skoro nie jadł i nie pił, nie było ku nim powodu. Może trochę wyglądał na zasuszonego, ale nie miało to dla niego znaczenia. Nie wstając z fotela nie miał nawet okazji, by sprawdzić to przechodząc obok lustra w przedpokoju. Żona wyniosła się jakiś czas potem, bo ani z niego żadnego pożytku, ani mu do niczego potrzebna już nie była, a mieszkanie z zasuszonym odwłokiem usiłującym być nadal człowiekiem nie było jej na rękę żadną miarą.

W końcu doszedł do wniosku, że należy wykonać krok kolejny. Ostatecznie, skoro już zaszedł tak daleko, pozostało mu jedynie przestać oddychać. Ot, taki prezent dla Ziemi, w ramach eliminacji śladu węglowego jaki przez całe życie zostawiał. Jak postanowił, tak zrobił.

Z początku było trudno. Potem się przyzwyczaił. Jeszcze przez jakiś czas przychodzili. A to listonosz z poleconym, a to z gazowni czy spece na przeglądy instalacji przysłani ze spółdzielni, ale skoro nikt im nie otwierał, też przestali. Najdłużej dobijał się komornik, bo przecież zalegał z czynszem, więc miał prawo. Raz była nawet policja, zawiadomiona przez zaniepokojonych sąsiadów, którym przeszkadzał dziwny odór zza drzwi, ale niestwierdziwszy naruszenia zamków, odpuścili. Na sam koniec minął też odór i zapanował święty spokój.

Wzrok mu jeszcze dopisywał. To jedyne, co mu zostało. Tak bowiem postanowił. Zostawi sobie tylko wzrok. To jedyne, czym może się posługiwać, bez wpływu na otoczenie. Żył i obserwował, w błogości stanu całkowitej rezygnacji z wszelkich potrzeb. Zapomniał jednak o splątaniu kwantowym i kocie Schrödingera.

Kiedy ekipa sprzątająca, przysłana w końcu przez byłą żonę, weszła razem z nią do mieszkania, jej wzrok się spotkał z jego wzrokiem. Oczy, niczym szklane kule, wypadły z poczerniałych oczodołów i rozpadły się w proch na podłodze. Jeszcze raz udowodnione zostało, że nawet najdoskonalszy stan splątania ulega rozpadowi pod wpływem obserwacji, a przysłowiowy kot Schrödingera, tak długo pozostaje jednocześnie żywy i jednocześnie martwy, nim ktoś nie zajrzy do pudełka, w którym został schowany.

– No, proszę. Tyle niepotrzebnego zachodu, żeby mi znowu udowodnić tę twoją teorię o splątaniu kwantowym? – mruknęła żona, widząc co się stało. – Mogłeś sobie od razu palnąć w łeb. Skaranie boskie, życie z tymi naukowcami. Nigdy więcej, nigdy więcej…

Nikogo ze ekipy sprzątającej jakoś nie zdziwiło, że nie rozpacza po śmierci męża. Może dlatego, że znaleźli go znieruchomiałego w pozycji z wyciągniętym ku górze środkowym palcem. Wyraźnie dającym do zrozumienia, że jak postanowił, tak zrobił.

Bydgoszcz 25 lutego 2022 r.,

© Wojciech Majkowski

Milton Ha
Milton Ha