Kanikuła
Upał taki, że wytrzymać trudno w murach.
Na powietrzu też wysiedzieć jest nie sposób.
Trąbią w mediach, że nastała kanikuła(*).
Ponoć Słońce na Psa zeszło, jak co roku.
Gorąc straszny, psy zdychają w cieniu drzewa.
Kot najchętniej by wyliniał do imentu.
Pot po tyłku ścieka wszystkim z prawa, z lewa.
Wieczór wzmaga zapach kocich ekskrementów.
Kanikuła. Słońce mknie po ekliptyce.
Wszech duchota, że się nie chce kiwnąć palcem,
a mnie naszło i wiersz letni właśnie piszę.
Psu na budę. Caniculi, co dziś malcem.
Dziś jest mały, jak kuleczka, jak okruszek.
Wszystko przed nim. Kanikuła też niejedna.
Gdy podrośnie, będzie wciąż dostarczał wzruszeń
starszym państwu, zanim przyjdzie się pożegnać.
W miejskich parkach, na ławeczkach zacienionych,
gdzie się życie zatrzymało w swoim pędzie,
przesiadują ci, co wszystkie życia strony
już poznali i już wiedzą co, jak będzie.
Przecież minie, jak co roku kanikuła.
Słońce dalej powędruje w owczym pędzie.
Psią pogodą jesień znowu się rozhula.
Igrzysk w Rzymie, tak przypuszczam, już nie będzie.
Znikną z ławek, spod platanu, starsi państwo,
bo najlepiej oni wiedzą kiedy odejść.
I choć odejść, tak po prostu, nie jest łatwo,
lepiej z pieskiem niż samotnie ruszyć w drogę.
(*) Kanikuła (łac. canicula, dosłownie piesek) – pora roku w starożytnym Rzymie, w której Słońce znajdowało się w gwiazdozbiorze Psa. W tym czasie cesarz rzymski zarządzał zorganizowanie igrzysk.
Bydgoszcz, 1 lipca 2022 r.,
© Wojciech Majkowski
Milton Ha