Stawy Jana

Z cyklu: Raj utracony. Łódź.

Stawy Jana
[Rzgowska 247]

W czerni i w bieli. W półtonach wspomnień.
Jakaś kobieta i druga obok.
Patrzą w obiektyw. Trudno zapomnieć.

Stawy lśnią srebrem. Trawa spalona.
Na niebie ledwie widoczny obłok.
Czas ten przeminął. Już się dokonał.

A tam, na brzegu, ciągle trwa lato.
Na Stawy Jana wszystkich wywiodło.
Wiatr po zaroślach szumi legato.

Odkładam album i wraca pamięć.
I tamto lato. Czas jak prawidło.
Za oknem czarnym bieli się zamieć.

Bydgoszcz, 27 sierpnia 2018 r.,

© Wojciech Majkowski

Milton Ha
Milton Ha

Chleb od Janowskich

Z cyklu: Raj utracony: Łódź.

Chleb od Janowskich
[Rzgowska 45a]

W odpowiedzi Wiesławie Kwinto-Koczan „WUKA” na jej wiersz zatytułowany „chleba naszego poprzedniego” z tomiku „Zawrócić”.

Zapach unosił się już od rana.
Zakwas się mieszał z dymnym powiewem.
W dzieżach czekała mąka odsiana,
by stać się jutro gorącym chlebem.

A chleb, co jeszcze wczoraj był mąką,
wodą, zakwasem i szczyptą soli,
dochodził w piecu. Czekał aż dotkną
go ręce mistrza, wyjmą powoli.

Położą równo na ruszt drewniany,
żeby odpoczął, zebrał się w sobie.
Biorąc do ręki bochen rumiany,
wspomnij więc mistrza. On sam nie powie.

Że mistrz, to człowiek całkiem zwyczajny.
Otwarty, szczery i bezpośredni.
Że niepotrzebny jest przepis tajny,
by chleb był dobry. By był powszedni.

Jedynie trzeba, już o północy,
stanąć przy dzieży, wyrobić ciasto.
Bochenków z niego tysiąc utoczyć.
Wsadzić do pieca, gdy śpi już miasto.

A kiedy miasto wstanie nad ranem,
zanim się jeszcze wszyscy obudzą,
odetchnąć z ulgą, że są rumiane.
Wyrosły pięknie. Teraz się studzą.

A kiedy wejdziesz, bochen rumiany
znowu cię kusi swoim zapachem.
Chleb nasz powszedni, zapamiętany.
Chleb, który śni się każdemu czasem.

Bydgoszcz, 2 lutego 2018 r.,

© Wojciech Majkowski

Milton Ha
Milton Ha

Na zdjęciu załączonym do posta, skan wiersza Wiesławy Kwinto-Koczan „WUKA” zatytułowanego „chleba naszego poprzedniego” z tomiku „Zawrócić”.

img069

Ulica Miła

Z cyklu: Raj utracony. Łódź.

 Ulica Miła
[Rzgowska 33]

Jest w każdym mieście taka ulica.
Jest nawet w Łodzi. Wciąż mnie zachwyca.
Ulica Miła, która od Rzgowskiej
do Szarej biegnie po linii prostej.

Ulica Miła. Nie bardzo piękna.
Nie bardzo miła, całkiem nie kręta.
I jakby mało było tej wizji,
do Szarej biegnie wprost, bez kolizji.

Na rogu Miłej, dobrze pamiętam
spędzałem chwile. Dziś już zamknięta
ta biblioteka na pierwszym piętrze.
Czy ktoś tam czeka na moje wiersze?

Bydgoszcz, 23 stycznia 2018 r.,

© Wojciech Majkowski

Milton Ha
Milton Ha

Na zdjęciu: Tablica na budynku na rogu Miłej i Rzgowskiej w Łodzi. W budynku na rogu Miłej i Rzgowskiej, mieści się Filia nr 7 Miejskiej Biblioteki Publicznej Łódź-Górna, im. Wł. St. Reymonta. Własciwy adres: Rzgowska 33. Korzystałem z niej bardzo często. Fragment zdjęcia pobrano z Google Street View (domena publiczna).

F23012023

Trzymam straż

Z cyklu: Raj utracony. Łódź.

Trzymam straż
[Rzgowska]

Stanąłem dziś na rogu Rzgowskiej.
Na lewo biegnie Dąbrowskiego.
W torach już piasek, a za kioskiem
wciąż tramwajowe dudni echo.

Rzgowska piętnaście, idę, patrzę
i okolicy nie poznaję.
Naprzeciw szkło i stal, a parter
z czerwonej cegły, aż przystaję.

A po przekątnej, jeszcze stoi,
jak zmora w tafli się odbija,
dom, który moją pamięć koi,
bo jest „od zawsze”, choć czas mija.

Lico sczerniałe, zapyziałe.
I tynk odpada zeń płatami,
ale na warcie, lata całe,
stoi wytrwale niczym granit.

Obracam głowę, wciąż mi mało.
Pod siedemnastym jakaś wyrwa.
Jakby mi czegoś brakowało.
A przecież coś tu było. Chyba.

Niepewnie szukam w swej pamięci,
lecz boję się, że się okaże,
że nie pamiętam. Wszyscy święci,
czy tylko ja tu trzymam straże?

Czy tylko mnie zależy na tym,
by chociaż małą część ocalić?
A może to trzymanie warty,
to wszystko na nic? Całkiem na nic?

Bydgoszcz, 6 września 2017 r.,

© Wojciech Majkowski

Milton Ha
Milton Ha

Św. Wojciech

Św. Wojciech
[Rzgowska 242]

Gdzie koniec Rzgowskiej drogi był,
gdzie bruk na asfalt się zamieniał,
gdzie Olechówki nurt się wił.
ku Stawom Jana do Jasienia,
ramiona wież nierównych wznosił
kościół z czerwonej cegły cały.
Na dzwonach cichą pieśń mu nucił
wiatr. I spokojnie gnał gdzieś dalej.

Wędrowców, których gościł trakt,
Święty ich Wojciech żegnał, witał,
kiedy wzniecając kurz i piach
ciągnęli drogą. Gdzie? Nie pytał.
On im w podróży tam i tu
malał i wzrastał. Był i znikał.
Jednym się kończył tutaj bruk
innym ten bruk się tu zaczynał.

Przez Rzgowskiej drogi kurz i piach.
na siny bruk ulicy Rzgowskiej
cienie nierównych wieży kładł
i patrzył z troską na wędrowców.
Gdy zaś wędrowiec ziemską drogę
zakończył w jego wnętrzu ciemnym
przyjmował, czule tulił głowę,
a dzwon żałobne śpiewał pieśni.

Kiedy zatrzymam się w swej drodze
by spowiedź zrobić – jeśli wreszcie –
ciało i głowę swoją schłodzę,
gdy bólu więcej w niej nie zmieszczę.
A jeśli na nic wszystkie rady
gdy mnie nie zbawią zimne skronie,
zagram ze śmiercią. Dla zabawy.
Kartę wyciągnę złą. I koniec.

Dalej nie będzie pewnie nic.
Wyruszy wóz skrzypiący kołem.
Z urny rozsypią popiół w piach.
I coś co będzie pod popiołem.
Matce pod serce, ojcu do rąk.
Na smutek, żal, łzy na powiekach.
Na zawsze mnie zabiorą stąd.
Zostanie tylko coś. W alejkach.

Dalej nie sięgam, nie śnię wcale,
jedynie oczy lekko mrużę.
To Święty Wojciech stoi, wzniosły,
zaś drzewa jak Anioły Stróże
ulicą Rzgowską kroczą prosto,
a wiatr, co wartę trzyma w górze,
liście im gładzi z wielką troską.

Bydgoszcz, 15 kwietnia 2015 r.,

© Wojciech Majkowski

Milton Ha
Milton Ha

Kondukt

Kondukt
[Rzgowska 156]

Z Wojciecha mnie powiezie wóz
prosto jak strzelił, Rzgowską drogą.
Konie z kopyta, wznosząc kurz
do bram Franciszka mnie powiozą.

Powolnym tempem, krokiem w krok,
nie zatrzymując się po drodze,
pozwolą choć zatrzymać wzrok
wolno puszczając koniom wodze.

Spojrzę na miejsca, na mój świat
zamknięty w ramach mej ulicy.
Na puste bramy, słaby ślad
w oknach mijanej kamienicy.

Z powrotem, na południe, wóz
skierują w tę najdłuższą drogę.
a temu, co mnie będzie wiózł
zapłacą hojnie. „Idźże z Bogiem!”

Dalej nie będzie zatem nic,
jedynie koniec mej ulicy.
Franciszka brama skończy byt.
Rozsypią prochy żałobnicy.

Matce na serce, w ojca proch,
co dawno leżą już pospołu
popiół wysypią, stopią wosk,
bo nic nie będzie prócz popiołu.

Bydgoszcz, 15 kwietnia 2015 r.,

© Wojciech Majkowski

Milton Ha
Milton Ha

Z Przybyszewskiego na Rzgowską

Z Przybyszewskiego na Rzgowską
[Rzgowska]

Mojej żonie, Aleksandrze, w dwudziestą rocznicę poświęcam…

Kiedyś byliśmy, Ty i ja, jak te przelotne ptaki.
Gdy ja wracałem do mych gniazd, Ty lotem swoim też z powrotem.
Na szlakach naszych wiał nam wiatr ciągle przeciwny jakiś,
że kiedy ja leciałem wspak, Ty swoim wspak, przeciwnym lotem.

Tak mijaliśmy się za dnia, wieczorem, nocą, lata całe.
W tramwaju Ty a ja na wspak, w tramwaju dalej, coraz dalej.
I długo jeszcze, pewnie tak, mijalibyśmy się o cale,
bo w nieskończoność wiodły nas szynowe drogi Łodzi całej.

W końcu nie zdzierżył fart-niefart tej dziwnej ciuciubabki.
Ze Rzgowskiej skręcił tramwaj tam, gdzie stoją stare kamienice.
Do tamtej bramy kazał wejść, właściwej ciągnął klatki.
Stąd Ty ze sobą wzięłaś mnie wychodząc prosto na ulicę.

Nie oglądając się za siebie poszliśmy stamtąd razem w świat.
Na Rzgowskiej, Ojciec Robert – brat, z nadzieją ślub nam dawał.
Zza okularów ciemnych swych wtedy nie widział żadnych wad,
bo wiedział swoje brat-nie brat, że dobrze wszystko poukładał.

Na dawnym placu obok Rzgowskiej już całkiem nowy kościół stoi.
Nie ma Roberta, inny świat. My ciągle razem, ciągle młodzi.
Choć szron na głowy sypnął czas, tramwaju stukot nas ukoi.
Niech w nieskończoność wozi nas po tramwajowej Łodzi.

Bydgoszcz, 16 kwietnia 2015 r.,

© Wojciech Majkowski

Milton Ha
Milton Ha

Tomik wierszy „Ulica Rzgowska”

Drodzy Czytelnicy!

Dla wszystkich miłośników poezji, szczególnie tej tradycyjnej, zrozumiałej dla wszystkich a szczególnie dla łodzian, miłośników Łodzi, dla tych, którzy chcieliby ocalić od zapomnienia miejsca i ludzi, mieszkańców Łodzi publikuję tomik wierszy zatytułowany „Ulica Rzgowska”. Jest to pisana wierszem opowieść o miejscach i ludziach, których już nie ma, które jeszcze są, lecz niedługo odejdą, oraz o takich osobach jak Ty czy ja, świadków ich bytności i odchodzenia.

Oczywiście, wszystkie wiersze są dostępne na tym blogu. Plik jest do pobrania tutaj:

Ulica Rzgowska

 

Pióro

 

Milton Ha

Zaduszki u św. Franciszka

Z cyklu: Raj utracony. In memoriam parentum.

 Zaduszki u św. Franciszka
[Rzgowska 156]

Mamie, Alinie Zofii Majkowskiej z d. Różyckiej (* 14.02.1939 – † 10.05.2003)

Tam gdzie się skończył bruk,
gdzie asfalt Rzgowskiej był kamieniem,
od zawsze cmentarz stał.

Tam, gdzie porzucił Ciebie Bóg,
gdzie  w kamień, schował Cię i w ziemię,
Twój obraz będzie trwał.

Co roku tu zapalam znicz.
Tu szukam sensu, zrozumienia.
Czekam, jak może nigdy nikt.
Bez złudzeń. Twego przebaczenia.

Bydgoszcz, 2 listopada 2007 r.,

© Wojciech Majkowski

Milton Ha
Milton Ha

Biały Kościół

Z cyklu: Raj utracony. In memoriam parentum.

Biały Kościół
[Rzgowska 88]
Rodzicom

Biały Kościół. W białej szacie
ja, na rękach, czułych rękach.
Stoją: Ona, On – „krawaciarz”
Ona młoda, uśmiechnięta.

„I ślubuję ci miłość, wierność…”

Biały Kościół. W białej szacie
brat, na rękach, czułych rękach.
Obok ona, ja w granacie.
Ona piękna, uśmiechnięta.

„Ja Ciebie chrzczę, w imię Ojca i Syna i…”

Biały Kościół. W białej szacie.
Zima skuła ciemność wnętrza.
Ona resztki włosów traci
Ból narasta. Rozpacz spiętrza.

„Przez to święte namaszczenie niech Pan…”

Biały Kościół. Maj. Przepięknie.
Ona mija go w swej drodze
do „Franciszka”. On uklęknie.
Cicho spyta – Czemu Boże?

„Ja jestem zmartwychwstanie i życie…”

Bydgoszcz, 23 marca 2012 r.,

© Wojciech Majkowski

Milton Ha
Milton Ha

W cukierni u Wasiaka

Z cyklu: Raj utracony. Łódź.

W cukierni u Wasiaka
[Rzgowska 71]

Naprzeciw starej strzelnicy,
na Rzgowskiej, zaraz za Łączną,
po drugiej stronie ulicy,
unosił się zapach pączków.

W szklanych gablotach cukierni
na tacach, na pergaminach –
ciasta, ciasteczka i sernik,
klocki pysznego domina.

W rogu, na końcu cukierni
za szklaną szybą wysoką
upał termosy uperlił.
Ozdobił srebrzystą rosą.

A w środku, po same brzegi,
w kolorach snów pastelowych,
kuszące, puszyste śniegi
z krainy marzeń lodowych.

Odnajdę je kiedyś, w potrzebie.
Te smaki, cukierni zapach.
Gdziekolwiek choćby i w niebie.
Choćby na końcu wszechświata

Weźmiesz mnie wtedy za rękę,
jak tamtej skwarnej niedzieli
i śnić będziemy, przepięknie,
lody w kolorach pasteli.

Bydgoszcz, 23 marca 2012 r.,

© Wojciech Majkowski

Milton Ha
Milton Ha

Zakład cukierniczy p. Wasiaków (r. zał. 1936?), ul. Rzgowska 71, ZAKŁAD ZMIENIŁ WŁAŚCICIELA

F23022022

Trzy chleby

Z cyklu: Raj utracony. Łódź.

Trzy chleby
[Rzgowska 45a i okolice]

Chleb pierwszy

Na Rzgowskiej, w piekarni Janowskich,
za szarą połacią ościeży,
wciąż miesił i miesił się w dzieży
chleb pierwszy, a bochny wciąż rosły.

W kolejce, w grudniowy poranek,
w zadymce na cztery fajery,
wystałem, wymarzłem aż cztery.
Te chleby pachnące, rumiane.

Do domu ruszyłem w podskokach,
po drodze wciąż grzejąc się ciepłem,
co jeszcze zaklęte w tym chlebie.
Wiatr cienką kurteczką łopotał.

Chleb drugi

Od Rzgowskiej, gdy skręcić w Wójtowską,
na rogu, w witrynach oszklonych,
na deskach brzozowych stał prosto
chleb drugi. Ten w nocy pieczony.

Gdy pusta piekarnia na Rzgowskiej
aż tutaj wygnała mnie, czasem,
z radością do domu przyniosłem,
dwa bochny schowane pod pachę.

Ty brałaś chleb z nocy do ręki
choć żaru w nim było niewiele.
Był dobry, pachnący i miękki.
Na co dzień i dobry w niedzielę.

Chleb trzeci

Gdzie stary klasztor, drewniany,
w zatęchłej piekarni norze,
przy Krasickiego schowanej,
chleb trzeci. W szarym kolorze.

Gdy chleba nie było nigdzie,
pierwszego czy też drugiego,
brałem ten stary. W siwiźnie.
Chleb dobry, bo był. Dlatego.

Gdy dziś do domu daleko,
do Rzgowskiej, Wójtowskiej, do Was,
w pamięci gdzieś schowanego
choć kromkę chleba mi podaj…

Bydgoszcz, 10 września 2009 r.,

© Wojciech Majkowski

Milton Ha
Milton Ha

F21022022

Zapach ulicy

Z cyklu: Raj utracony. Łódź.

Zapach ulicy
[Rzgowska]

Są takie miejsca w pamięci,
gdzie zmysły rządzą wspomnieniem.
Gdzie zapach chleba, to szczęście
i senne, dziecięce marzenie.

Są takie miejsca, gdzie chciałbyś
powrócić, choćby na chwilę.
Gdzie chciałbyś jeszcze raz zdążyć
poczuć ten zapach. I tyle.

Na mojej ulicy, Rzgowskiej,
przechadzam się dzisiaj powoli.
Otwieram pamięci mej oczy
i wciągam ten zapach. Do woli.

Bydgoszcz, 30 kwietnia 2015 r.,

© Wojciech Majkowski

Milton Ha
Milton Ha

F18022022

Ulico moja

Z cyklu: Raj utracony. Łódź.

Ulico moja
[Rzgowska]

Miałaś kiedyś ciemny bruk do końca.
Miałaś kiedyś rynsztoki po bokach.
Lśniłaś czasem promieniami słońca,
czasem wodą , co w szarych obłokach.

Wywodziłaś  prosto na południe.
Piotrkowskiego traktu przedłużeniem.
W gwarze, kurzu, w nieprzebranym tłumie,
W  ruchu, który twoim przeznaczeniem.

Potem przyszły całkiem nowe czasy.
Zęby bruku ci powyrywali,
latarń nowych posadzili lasy,
czerń asfaltu wzdłuż ciała rozlali.

Smutno patrzę na domy dokoła,
jak znikają, odchodzą gdzieś w przeszłość.
Do pamięci sięgam by przywołać
tamtą ciebie. Ulico ma! Ciężko…

Bydgoszcz, 22 marca 2012 r.,

© Wojciech Majkowski

Milton Ha
Milton Ha

F29032022

Zegarmistrz Sowa

Z cyklu: Raj utracony. Łódź.

Zegarmistrz Sowa
[Rzgowska 49]

Tuż nad witryną, może dwa cale, chyba nie więcej,
którą zakryto ciężką kotarą przed słońca deszczem,
zegarmistrz Sowa zawiesił zegar. Tymczasem na nim,
nie dał umieścić ni jednej cyfry. Niby na szczęście.

Kiedy go klient zapytał kiedyś o brak tych godzin,
bo był ciekawy czemu tak wisi bez cyferblatu,
ten mu życzliwie i całkiem serio sens udowodnił:
„Czasu nie liczę. W klepsydrze mojej jest wiele piachu”.

Dzisiaj już Sowa w innej klepsydrze przesiewa piasek.
Zegar bez godzin dawno zardzewiał, cyferblat też zbladł.
Nowy zegarmistrz wita klientów i tylko, zda się,
że Sowa patrzy mu się na ręce. Tik-tak, tik-tak. Tak.

Bydgoszcz, marzec, 2015 r.

© Wojciech Majkowski

Milton Ha
Milton Ha

F16022022

U Ojca Roberta

Z cyklu: Raj utracony. Łódź.

U Ojca Roberta
[Rzgowska 41a]
Ojcu Robertowi Stanisławowi Fortgang, franciszkaninowi, poświęcam… († 17.08.1994)

Wśród Braci Mniejszych jeden był Większy.
Nie tylko z racji swej tuszy.
Prowadzał pewnym krokiem po ścieżkach,
po zakamarkach duszy.

W czwartki, wieczorem, magiczny magnes
wystawiał w progu na piętrze
i z każdej strony, pod ten sam adres,
szliśmy jak po powietrze.

Tam siedzieliśmy w oparach dymu
Caro, rzadziej Carmenów,
a Ojciec Robert słowem zaczynu
ustawiał nas po swojemu.

Że Bóg, etyka, honor. Wytrzymać!
Że ważne wszelkie zasady.
Że pewne książki trzeba przeczytać
dla siebie, a nie dla wprawy.

Z takim przesłaniem puszczał nas w życie
stojąc na progu klasztoru,
podarowując – a my w zachwycie –
kolejną książkę wieczoru.

Ślady kościoła skrył kościół nowy.
Już nie ma Ojca Roberta.
Przechodzę mimo. Odwracam głowę.
W Łukasińskiego skręcam.

Bydgoszcz, 22 marca 2012 r.,

© Wojciech Majkowski

Milton Ha
Milton Ha

F15022022

U Solnicowej

Z cyklu: Raj utracony. Łódź.

U Solnicowej
[Rzgowska 29]
Marii Solnicowej – mojej pierwszej polonistce i wychowawczyni poświęcam.

Dom był już stary. Staroć najstarsza.
Zmurszały całkiem i przygarbiony.
W nim na parterze, za progiem, w laczkach,
duch Solnicowej wciąż krążył po nim.

W domu tym, starym, życie przeżyła,
wciąż odmieniając je przez przypadki,
Solnica Maria, osoba miła,
jeśli z językiem nie miałeś wpadki.

Maria Solnica – nauczycielka.
Surowa, mądra, wymagająca.
Lubiła czasem „dorwać wróbelka”,
żeby językiem polskim nie kląskał.

Choć miała z górą lat siedemdziesiąt
uczyła jeszcze w powszechnej szkole,
a gdy przymiotnik myliłeś z rzeczą,
szybko kończyła: „Siadaj matole!”

Po domu nawet ślad już nie został.
Działkę zarosły chwasty i chaszcze,
a w mojej głowie ciągle powraca,
jak Solnicowa ruga. Nie głaszcze!

Może dlatego piszę dziś wiersze,
choć Solnicowa się na mnie zżyma.
Pani Marysiu! – Będą też lepsze!
Niech pani jeszcze trochę wytrzyma.

Bydgoszcz, 16 kwietnia 2015 r.,

© Wojciech Majkowski

Milton Ha
Milton Ha

F11022022

IMGP6792

Szkoła Podstawowa nr 83 w Łodzi na ul. Podmiejskiej. Autor zdjęcia: Maciej Majkowski, publikacja za zgodą autora.

Na Rzgowskiej sześć i czterdzieści

Z cyklu: Raj utracony. Łódź.

Na Rzgowskiej sześć i czterdzieści
[Rzgowska 46]

Na Rzgowskiej sześć i czterdzieści,
a może numer był inny,
Krężel miał zakład. W nim deski
w kolorze dębowo-piwnym.

W nim kredens kryształem skrzący,
z dębu twardego wykuty,
co ludziom, Rzgowską idącym,
spoglądał z okna na buty.

Wbiegałem często w tę bramę,
do Witka, hen na poddasze,
skąd razem, w dół, na złamanie,
gnaliśmy gubiąc kamasze.

A obok, w drodze do domu,
u wlotu ukośnej stał ścieżki
ten kiosk, gdzie był, bez wyboru,
szampon z rodzaju „Niebieski”.

Tam często, z Tobą za rękę,
wracałem poprzez łopiany
i szliśmy mówiąc-nie mówiąc
do domu, naszej przystani.


Na Rzgowskiej sześć i czterdzieści,
a może numer jest inny,
tak pusto, jak w całym mieście,
i zakład dawno NIECZYNNY.

Bydgoszcz, 10 maja 2005 r.,

© Wojciech Majkowski

Milton Ha
Milton Ha

Zakład Stolarski Józef Krężel, Rzgowska 46 – NIECZYNNY

F07032022

Czerwony Rynek

Z cyklu: Raj utracony. Łódź.

Czerwony Rynek
[Rzgowska 58]
Wspomnienie z 10 maja 2003 roku.

Wybrukowany kocimi łbami.
Z nazwy Czerwony. Ot, zwykły rynek.
Budy, przekupki, pełne stragany.
I tłumy ludzi. We snach w nich ginę…

W środy, soboty, gdy dzień targowy,
pełne po brzegi dóbr rozmaitych.
ściągały sznurem fury i wozy
z Tuszyna, Rzgowa i okolicy.

Dzieci biegając pośród przekupek,
stoisk z warzywem, mlekiem, rąbanką,
kurz podnosiły w tupocie stópek
i w złorzeczeniu baby z kaszanką.

I nagle widzę – Rynku już nie ma.
Zniknął, rozpłynął się jak kamfora,
jakby go rozwiał wiatr zapomnienia.
Jakby już wiedział, że przyszła pora.

Landszaft młodzieńczy, zapamiętany,
zmienił się w dziwną, dręczącą marę.
Stoję na Rynku, w przewód splątany
„Przyjeżdżaj szybko! Pożegnać Mamę…”

Bydgoszcz, 14 lutego 2010 r.,

© Wojciech Majkowski

Milton Ha
Milton Ha

F10052022

Do kina na Rzgowską

Z cyklu: Raj utracony. Łódź.

Do kina na Rzgowską
[Rzgowska]

Zbieraj się „Ptaku”! Gnamy do kina.
Do „Romy”, „Mewy” albo „Rekordu”.
Sprawdź co dziś grają. Która godzina?
Rusz się, idziemy. Piąta? No, chodź już!

Więc ruszyliśmy. Pędem, skokami.
„Roma”? Za kwadrans. Kroki ze dwa.
„Mewa”? Na wpół do. To też wypali.
„Rekord”? Na szóstą. Lecimy? – Tak!

„Roma”. Otwarte drzwi jak najszerzej.
Wpadamy z „Ptakiem”. Co grają? – Patrz!
E.., to widziałem. Idziemy dalej.
Zbieramy tyłki. Śmiech dziś czy płacz?

„Mewa”. Z afisza spada płatami
tytuł nieświeży, przebrzmiały dawno.
Zwrot w tył robimy i podskokami
łapiemy tramwaj za drugi wagon.

Tramwajem prosto ulicą Rzgowską.
„Rekord” nas wita na końcu drogi.
Zaprasza wnętrze, a my beztrosko.
Słońce za drzwiami. Już cichną kroki.

Tak, razem z „Ptakiem”, prawie co tydzień,
Rzgowską łazimy z kina do kina,
w poszukiwaniu złudzeń i marzeń.
W piątek idziemy? Jasne! Się trzymaj!

Bydgoszcz, 12 czerwca 2004 r.,

© Wojciech Majkowski

Milton Ha
Milton Ha

Z żałobnej karty łódzkiego kina:
Kino „Rekord” Rzgowska 2, przy placu Reymonta – NIECZYNNE
Kino „Sfinks” Rzgowska 74 – NIECZYNNE
Kino „Roma” Rzgowska 84, róg Broniewskiego – NIECZYNNE
Kino „Mewa” Rzgowska 92/94, przy Odyńca – NIECZYNNE

F09022022