Ulica Główna

Z cyklu: Raj utracony. Łódź.

Ulica Główna

Ulicą Główną, w mieście Łodzi,
którą wspominam z rozrzewnieniem
idę i mało mnie obchodzi,
że nie istnieje, że wspomnieniem.

Czas się zatrzymał, a ja drepczę.
Ulica Główna wciąż ta sama.
To samo dusi mnie powietrze
dymem z kominów, już od rana.

Wciąż pod stopami krzywy chodnik,
bruk na ulicy lśni po deszczu.
Jeszcze się żarzy we mnie ognik,
a przecież wszystko to już przeszłość.

Tamtej ulicy dawno nie ma.
Ponad pół wieku, dobrze licząc.
A mnie dziś wzięło na wspomnienia
i wstecz pognało tą ulicą.

Ulicą Główną, w mieście Łodzi,
którą wspominam z rozrzewnieniem
idę raz jeszcze, ja, przechodzień,
prosto jak strzelił. Dokąd? Nie wiem.

Bydgoszcz, 30 czerwca 2022 r.,

© Wojciech Majkowski

Milton Ha
Milton Ha

F30062022

Wieczór wzmaga zapachy

Wieczór wzmaga zapachy

Wieczór wzmaga zapachy

Las na górkach pachnie
zeszłorocznym pożarem
Trawa na skłonie pachnie
śmiercią usychającej łąki
Z balkonu sąsiada
śmierdzi papierosowy dym

Po stu dwudziestu dwóch dniach wojny
nie chcemy wiedzieć jak pachną
gruzowiska Mariupola
spalone domy w Lisiczańsku
masowe groby pod Buczą
niepochowani w ruinach Azowstalu

Wieczór wzmaga zapachy

Wszędzie

Bydgoszcz, 25 czerwca 2022 r.,

© Wojciech Majkowski

Milton Ha
Milton Ha

F25062022

Pustą ulicą

Z cyklu: Raj utracony. In memoriam parentum.

Pustą ulicą
Ojcu, Jerzemu Majkowskiemu (*1.11.1936 – † 15.10.2013), w Dniu Ojca.

Pustą ulicą miasta,
co wciąż powiela twe kroki,
wracam, by ciebie zastać.
Wędruję miastem stuokim.

Szepczą coś kamienice,
że darmo chodnik szlifuję,
że na naszej ulicy
czas nową pisze fabułę.

Mówią ciemne speluny,
zapadłe w niebyt przeszłości,
że rzuciłeś już cumy
ruszając w rejs, ku wieczności.

Pustą ulicą miasta,
co wciąż powiela twe kroki,
z każdym krokiem dorastam.
Idę, nie patrząc na boki.

Bydgoszcz, 23 czerwca 2022 r.,

© Wojciech Majkowski

Milton Ha
Milton Ha

F23062024

Wyznanie niewiary (II)

Wyznanie niewiary (II)
czyli przydługi wiersz o rozterkach wiary autora

Nie wierzę w przyszłość. Mówiąc szczerze
nawet, że przyjdzie, też nie wierzę.
Nie wierzę żadnym politykom,
słupkom sondaży, statystykom.

Lekarzom, którzy biorą w łapę.
W wyższość zlecenia nad etatem.
Prawnikom, sędziom, komornikom.
Nie wierzę nawet satyrykom.

Duchownym, zwłaszcza przy spowiedzi.
W mądrość narodu vel gawiedzi.
Nie wierzę w mędrca szkiełko, oko.
Małym, co mierzą zbyt wysoko.

Wysokim, co się zniżą ku mnie.
Głupim, co samo się rozumie.
Mądrym nie wierzę przez przekorę.
Zdrowym, co mówią, że to chore.

Chorym, co zdrowych wciąż udają
i tym, co co dzień umierają.
Nie wierzę tym, co wierzą wszystkim.
Nie wierzę grubym, chudym, niskim.

Właściwie mógłbym, dacie wiarę,
napisać jeszcze wersów parę,
jednak nie wierzę, by ten wierszyk
zdobył uznanie, poklask szerszy.

Nie wierzę, że przeczyta wielu,
bo wiersz zbyt długi, o peelu*.
Wszystko przez fakt ten, że nie wierzę.
Szczególnie w przyszłość, mówiąc szczerze.

Jedynie wierzę, że na koniec,
opublikuję na mej stronie,
wiersz, co rozśmieszy śmierć, aż pęknie.
Dopiero wtedy będzie pięknie.

Nikt już nie umrze, oprócz śmierci.
Ludzie uwierzą, że są lepsi.
Mądrzy naprawdę będą mądrzy.
Złych już nie będzie, sami dobrzy.

Nie będzie głupich, złych, sprzedajnych.
Świat będzie piękny, ludzie fajni.
Lecz trudno będzie, mówiąc szczerze,
w ten cud uwierzyć. Ja nie wierzę.

Dzisiaj trzynasty. Stąd niewiara?
Cóż, warto chyba się postarać
i siostrom złożyć dziś życzenia,
nawet gdy żadnej siostry nie masz.

Dzisiaj Dzień Siostry, jak co roku,
Tęsknię, wspominam ze łzą w oku.
Te co daleko, stale bliskie.
Tę, co po tamtej stronie. Wszystkie.

Jest nić, co łączy, w którą wierzę.
Jedyna taka, mówiąc szczerze.
Nić, której nie rozerwiesz siłą.
W nią jedną wierzę. Wierzę w miłość.

Bydgoszcz, 13 czerwca 2022 r.,

© Wojciech Majkowski

Milton Ha
Milton Ha

(*) peel (PL) – podmiot literacki

F13062022

Leń

Leń

Choć leni się leń, codziennie
I leni się leń, niezmiennie,
To bardzo sobie leń ceni,
Że tak skutecznie się leni.

Czasem leń sobie pomyśli,
Żeby coś zrobić, aliści
Już górę bierze natura
I leni się, kreatura.

Leń bardzo lubi się lenić.
Potrafi nawet docenić,
Że inne lenie się lenią,
Bo leniąc się nic nie zmienią.

Mnie również dopadł dzień lenia,
Więc piszę wiersz, od niechcenia,
O leniu, co tak się lenił,
Że nic nie robiąc, coś zmienił.

„Co zrobił?”- ktoś się zapyta.
Wam zdradzę, to był niewypał.
Choć nie wiem jak i dlaczego,
Zamienił NIC, w NIC TAKIEGO.

Bydgoszcz, 12 czerwca 2022 r.,

© Wojciech Majkowski

Milton Ha
Milton Ha

F12062022

Do Przyjaciół

Do Przyjaciół
W Dniu Przyjaciela

Zjawiasz się, niezawodnie.
Nie odliczam chwil
od chwili gdy jesteś do chwili gdy ciebie nie ma.
Zjawiasz się niezawodnie
kiedy tylko na chwilę zwątpię
w twoje istnienie.
Przyjacielu mój.
Smutku.

Zjawiasz się dojmująco.
Nie odliczam chwil
które upływają mi bez ciebie i z tobą.
Zjawiasz się dojmująco
kiedy tylko pomyślę
że życie bez ciebie
jest możliwe.
Przyjacielu mój.
Bólu.

Zjawisz się nieodwołalnie.
Nie ja odliczam chwile jakie pozostały
do dnia twego przyjścia.
Zjawisz się nieodwołalnie
jeśli tylko wpadnę na pomysł,
że można by jeszcze…
Przyjaciółko moja.
Ostatnia.

Bydgoszcz, 9 czerwca 2022 r.,

© Wojciech Majkowski

Milton Ha
Milton Ha

F09062022

Podzwonne wieszczom – Suplement

Podzwonne wieszczom – Suplement

Błazeńską czapkę zgubił wieszcz
i dzwoneczkami już nie brzęknie.
Może napisze nowy wiersz,
lecz kogo wizją swą przelęknie?

A widzi przecież. Idzie śmierć.
Bieda i głód i zamęt wszelki.
W głowie kołacze mu się pieśń,
lecz kto uwierzy słowom pieśni?

Niewielu, może nawet nikt.
Jak zwykle, stracą czas na swary.
Nic im, że wojna, morze krwi.
Że wróg odwieczny miasta pali.

Przecież nie u nas. Wojna gdzieś.
Więcej obchodzą ich wybory.
Choćby utracić przyszło cześć,
jałowe będą toczyć spory.

Wyciągać będą cały szlam,
to polityki czarne błoto
i żeby wdrożyć własny plan,
wzajem obrzucą nim, z ochotą.

Poświęcą wolność, równość praw,
byleby tylko władzę posiąść.
Jedni z okrzykiem: „Boże zbaw!”
Inni gwiazd ośmiu zdjęci mocą.

A zwykły człowiek? Jest jak śmieć.
Dla nich nieważne o czym marzy.
Wolność, niepospolita rzecz.
Jak ją ochronić, gdy się zdarzy?

Wolności trzeba strzec jak snu.
Jak dziecka, co w kołysce drzemie.
By, gdy się zbudzi, mogło tu
marzyć i kochać, żyć najpełniej.

Błazeńską czapkę kupię, wiesz,
w potrzebie dzwoneczkami brzęknę.
O czym napiszę nowy wiersz?
Wiersz o wolności. Za nią tęsknię.

Bydgoszcz, 4 czerwca 2022 r.,

© Wojciech Majkowski

Milton Ha
Milton Ha

F04062022

Jak długo trzeba

Jak długo trzeba
Obrońcom Ukrainy, w setnym dniu okrutnej wojny.

Pierwszy dzień, drugi. Już tydzień. Miesiąc.
Już trzy miesiące. W krąg gruzowisko.
Sto dni. Rakiety, bomby wciąż lecą,
A oni walczą. Walczą o wszystko.

O swoją wolność, o niepodległość.
O step, nad którym chmary jaskółek.
O miasta, wioski. O dzieci przyszłość.
O każdą cerkiew, dom i przysiółek.

O Ukrainę, która jak matka
Przytula dzieci swoje do siebie,
Której codziennie każdy zaświadcza,
Że odda za nią życie w potrzebie.

Walczą i będą aż do zwycięstwa.
Jak długo trzeba. Choćby dni tysiąc.
Obrońcom matki nie braknie męstwa.
Poeci w wierszach czyny ich spiszą.

A kiedy z hukiem wypędzą wroga,
Kraj odbudują, wspaniały, żyzny.
Wyjdą przed domy, siądą na progach
Wdychać zapachy wolnej ojczyzny.

Bydgoszcz, 3 czerwca 2022 r.,

© Wojciech Majkowski

Milton Ha
Milton Ha

F03062022

Była tam jedna

Była tam jedna
Parafraza wiersza/piosenki Agnieszki Osieckiej pt. „Oczy tej małej”

Pan nie uwierzysz, panie starszy,
i wierz mi panie, to nie żarty.
Miłość pan możesz dzisiaj kupić
za modną kurtkę, dobre buty,
a jakby tego było mało
za flakon perfum sprzeda ciało.
Miłość na sprzedaż i do tego,
w alejce centrum handlowego.

Była tam jedna, oczy piękne,
ciało tak młode, jakże chętne
lecz gdyby jednak się zdarzyło
czy to by jeszcze była miłość.

A wiesz pan, panie, w Internetach,
można przebierać tam, w kobietach.
Miłość na jeden klik od ręki,
pozy, pozycje, spazmy, jęki,
a jakby tego było mało
możesz pan w domu mieć ją całą.
Miłość z dowozem, w każdej porze,
w domu, a nie w obskurnej norze.

Chciałem mieć jedną, oczy piękne,
ciało tak młode, jakże chętne
lecz gdyby jednak się zdarzyło
czy to by jeszcze była miłość.

Ty jeszcze nie wiesz, drogi panie.
Przyczyną śmierci zakochanie,
gdy zniewolenie, handel ciałem
i krew, i łzy, i nic nie trwałe,
a jakby tego było mało
w ciemnej otchłani skryta całość.
Nie miłość to, lecz bliżej śmierci
sercu, co strachem zdjęte w piersi.

Była tam jedna, oczy piękne,
ciało tak młode, tak ponętne,
lecz bez jej zgody się zdarzyło.
Śmierć do niej przyszła, a nie miłość.

Bydgoszcz, 30 maja 2022 r.,

© Wojciech Majkowski

Milton Ha
Milton Ha

…………………………………………………..

AGNIESZKA OSIECKA

Oczy tej małej

Posłuchaj pan, panie podróżny,
co się zdarzyło na Próżnej:
Żyła tam Jagna, dobra i czysta,
i chodził do niej Jan kancelista,
akurat to była niedziela,
kręciła się karuzela.
Zabrał tam Jagnę kochanek czuły
i całkiem zmącił jej miły umysł.

Oczy tej małej jak dwa błękity,
myśli tej małej – białe zeszyty.
A on był dla niej jak młody bóg,
żebyż on jeszcze kochać mógł.

A lato, jak bywa w Warszawie,
młodym służyło łaskawie.
On ją zabierał nieraz na lodki,
a ona jego leczyła smutki.
Posłuchaj pan, panie wędrowny:
nastał ten dzień niewymowny,
odszedł bez słowa kochanek podły,
na nic się zdały płacz jej i modły.

Oczy tej małej jak dwa błękity,
myśli tej małej – białe zeszyty.
A on był dla niej jak młody bóg,
żebyż on jeszcze kochać mógł.

Pociągi odchodzą i statki,
ona nie wróci do matki.
Kto by uwierzył w całym Makowie,
że dla niej światem był jeden człowiek.
Przez niego więc siebie zabiła
ta, co z miłości tańczyła.
Bóg jej wybaczył czyny sercowe
i lody podał jej malinowe.

Oczy tej małej jak dwa błękity,
myśli tej małej – białe zeszyty.
A on był dla niej więcej niż Bóg,
żebyż on jeszcze kochać mógł.

Posłuchaj, niewierny kochanku,
co nienawidzisz poranków:
wróci jeszcze do ciebie ta trumna,
gdzie leży twoja kochanka dumna.
Bo taki, co kochać nie umie,
przegra – choć wszystko rozumie.
Bóg cię pokaże swą nieczułością
za to, żeś gardził ludzką miłością.

Oczy tej małej jak dwa błękity,
myśli tej małej – białe zeszyty.
A tyś był dla niej więcej niż Bóg,
pokłoń się do jej martwych nóg.

Młodzi m. Łodzi

Z cyklu: Raj utracony. Łódź.

młodzimłodzi (Młodzi m.Łodzi)
W Dzień Dziecka, z dedykacją dla „starszej młodzieży”.

My, młodzi z miasta Łodzi,
My, co nas szron przyprószył.
Jeszcze nas coś obchodzi
Jeszcze nas coś poruszy.

Choć w kościach łupie, strzyka,
Choć zwisa z tyłu, z przodu,
Jeszcze nam gra muzyka.
Jeszcze chcemy powodu.

My, młodzi z miasta Łodzi,
My, co nas szron przyprószył.
Choćby się Bóg nie zgodził,
będziemy młodnieć… W duszy.

Bydgoszcz, 1 czerwca 2022 r.,

© Wojciech Majkowski

Milton Ha
Milton Ha

19631200 Wojciech Majkowski, Łódź, zdj. 4

F01062022