infinitum finem

infinitum finem

mutujemy. próbujemy
w swoich kolejnych przybliżeniach
być o krok przed nieuchronnym.

mutujemy. oddalamy się
krok po kroku
od naszego ludzkiego big bang.

mutujemy. odczuwamy
codzienny oddech śmierci
mutujących szybciej niż my.

mutujemy. zmieniamy się
bezustannie a bezowocnie.
dzięki i przeciw wirusom.

mutujemy. w końcu znajdzie się wirus
który zabije wszystkich mutantów.
na końcu siebie samego.

Bydgoszcz, 29 listopada 2021 r.,

© Wojciech Majkowski

Milton Ha
Milton Ha

F01122021

Tutaj

Tutaj

Krok postąpiłem ku zimie.
Kolejny, niewielki, do przodu.
Nie znajdziesz, bym wrócił, powodu
zanim na dobre mnie przyjmiesz?

Bo jeśli już, jeśli teraz,
to mało ze sobą przyniosę.
Jedyne, to bagaż tych wiosen
dla których warto umierać.

Krok postąpiłem ku zimie.
Kolejny, niewielki, do przodu.
Nie szukam innego powodu,
niż życie TUTAJ,  nie NIGDZIE.

Bydgoszcz, 28 listopada 2021 r.,

© Wojciech Majkowski

Milton Ha
Milton Ha

F29112021

Watra

Ilustracja 10 Panorama Tatr z Rusinowej Polany Rysy po prawej

Ilustracja 10. Tatry – Panorama Tatr z Rusinowej Polany z widokiem na Rysy po prawej.

Tatrzańskie obrazy

Rozdział II – Tatry moje

Watra

Na grani wyszczerbionej wiatrem
chmura się strzępi sypiąc śniegiem.
Już czas zapalić naszą watrę.

Zima przychodzi wraz z teatrem
wiatru, co mrozi góry śpiewem
na grani wyszczerbionej wiatrem.

Zgrabiałe ręce śniegiem natrę.
Nad ściętym się pochylę drzewem.
Już czas zapalić naszą watrę.

Nim szczap świerkowych dosyć natnę,
usiądzie dzień zmęczony biegiem
na grani wyszczerbionej wiatrem.

Już czas nad gór amfiteatrem
wędrowcom wskazać drogę żlebem.
Już czas zapalić naszą watrę.

Nim wiatr odmówi swoją mantrę…
Nim drogę im zasypie śniegiem
na grani wyszczerbionej wiatrem…
Już czas zapalić naszą watrę.

Bydgoszcz, 26 listopada 2021 r.,

© Wojciech Majkowski

Milton Ha
Milton Ha

F27112021

Jakież to byłyby dziwy

Jakież to byłyby dziwy

A jeżeli przestałyby latać
i śpiewać ptaki nam nad głowami
na Ziemi zostalibyśmy sami,
więc gdyby przestały nam latać…
Jakaż to byłaby strata.

A jeżeli bym nic nie napisał
ani słowa, ni zdania, ni wiersza,
nie poczułbym ni duszy, ni serca
uderzeń, więc gdybym nie napisał…
Jakaż to byłaby cisza.

A jeżeli zamknęłabyś usta
nie wydając ni słowa, ni tchnienia
nie odnalazłbym sensu istnienia,
więc gdybyś zamknęła swoje usta…
Jakaż to byłaby pustka.

Jeżeli jednak cud jest możliwy
życie wieczne, poezja też wieczna,
ptaki na niebie mknące na przestrzał,
więc jeżeli ten cud jest możliwy…
Jakież to byłyby dziwy.

Bydgoszcz, 26 listopada 2021 r.,

© Wojciech Majkowski

Milton Ha
Milton Ha

F26112021

Rozbieżne tory

Rozbieżne tory

Listopad, dworzec, zimny wiatr.
Słonych łez potok spływa z deszczem.
Już płacze ze mną cały świat.
Rozpacz przeszywa ciało dreszczem.

I tylko widok tamtej łzy,
kropli u rzęsy Twego oka
daje nadzieję, że i Ty
równie kochałaś, nie na pokaz.

Listopad, dworzec, zimny wiatr.
Po różnych torach – Twój świat – mój świat.

Bydgoszcz, 24 listopada 2021 r.,

© Wojciech Majkowski

Milton Ha
Milton Ha

F28112021

Frazeologia łez

Frazeologia łez

Pierworodnego grzechu potomni
szukamy na tym łez padole
drogi ku obiecanemu.

Stworzeni na obraz i podobieństwo
potykamy się po drodze o własną niedoskonałość
roniąc krokodyle łzy pokuty.

W sentencji ostatecznego wyroku
odczytujemy, że nie byliśmy czyści jak łza.

Na otarcie łez pozostaje nam jedynie
pusty śmiech przez łzy i świadomość,
że rozśmieszyliśmy Stwórcę do łez
próbując być równi Jemu.

Ronimy prawdziwe łzy kiedy pojmujemy,
że życie, ten prawdziwy wyciskacz łez,
nie jest filmem z funkcją ponownego odtwarzania.

Przyjdzie nam połknąć tę gorzką łzę rozczarowania.
Każdemu, kiedyś, jakaś… frazeologia łez.

Bydgoszcz, 24 listopada 2021 r.,

© Wojciech Majkowski

Milton Ha
Milton Ha

Marzec i koty

Marzec i koty
Z inspiracji wierszem Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej pt. „Listopad i listonosz”

Marzec niesie chmur niezwykłość i wielość.
Miesza oddech, raz to zimy, raz wiosny.
Jeszcze czasem pola śniegiem się ścielą,
innym razem śpiewa kos w niebogłosy.

Tylko koty, jak to koty, marcują.
Nic nie baczą na pogodę, na dworze.
Niczym duchy, gdzieś po nocach się snują,
pomiaukując, a im głośniej tym hożej.

Gdzieś w zaciszu, przytuleni pod kołdrą,
kochankowie poszukują się wzajem
czułym gestem, dotykiem, aż dobrną…
Aż się marzec pomyli im z majem.

Gdy zmęczeni, nad ranem, już zasną,
wrócą koty z kocich nocnych wojaży.
Ruszy słońce, w ten poranek, przez miasto,
śladem kałuż – zamarzniętych witraży.

Powędruje na nieboskłon, wysoko.
Resztki nocy ponad miastem rozwieje.
Poprzygląda się kochankom przez okno,
nocnym markom kocie futra nagrzeje.

A wieczorem, gdy się zmęczy, wypali,
spadnie kulą wprost w objęcia zachodu.
Kochankowie, co za dnia się wyspali,
znów nie znajdą do zaśnięcia powodu.

Marzec, koty. Znów kochanków pieszczoty…

Bydgoszcz, 23 listopada 2021 r.,

© Wojciech Majkowski

Milton Ha
Milton Ha

………………………………………………………………………………..

Listopad i listonosz
Maria Pawlikowska-Jasnorzewska

Jest listopad czarny, trochę złoty,
mokre lustro trzyma w ręku ziemia.
W oknie domu płacze żal tęsknoty:
Nie ma listów! Listonosza nie ma!

Już nie przyjdzie ni we dnie, ni w nocy,
złote płatki zawiały mu oczy,
wiatr mu torbę otworzył przemocą,
list za listem po drodze się toczy!

Listonosza zasypały liście,
serc i trąbek złocista ulewa!
ach i przepadł w zamęcie i świście
list, liść biały z kochanego drzewa!..

F30112021

Sequel

Sequel

Goni nas fala czasu za falą,
ślad w kilwaterze czasoprzestrzeni.
Nocą, gdy gwiazdy niebo rozpalą,
za Wielkim Wozem w ślad popłyniemy.

Wyspy Szczęśliwe gdzieś są, na pewno.
Wystarczy tylko płynąć wytrwale.
U kresu, w porcie, świt wstanie dzierzbą
na ostrokrzewu kolcu, na skale.

Słońce nas zbudzi złotym płomieniem
wstając nad lasem masztów zaspanych.
Jawą powróci senne marzenie
drżąc pożądaniem ciał poplątanych.

Zapowiedź zimy, co szroni skronie,
zginie, przepadnie w południa skwarze.
W kolejnym rejsie, na czasu koniec,
najlepszą drogę Wielki Wóz wskaże.

Nieba sklepieniem, pod żaglem marzeń,
pożeglujemy prosto do celu.
Jeszcze, po drodze, wszystko się zdarzy.
Choćby w kolejnym życia sequelu.

Popchnie nas fala czasu za falą,
ślad w kilwaterze czasoprzestrzeni.
Nocą, gdy gwiazdy niebo rozpalą,
za Wielkim Wozem znów popłyniemy.

Bydgoszcz, 23 listopada 2021 r.,

© Wojciech Majkowski

Milton Ha
Milton Ha

F23112021

Poetycki Zapiecek

Poetycki Zapiecek
czyli o tym, jak się Czytelnia Wierszy w Poetycki Zapiecek przypadkiem zmieniła

Potrzeba zmierzyć się z wyzwaniem.
Dziś nowy świat się tutaj stanie.
Dziś nowe miejsce dla mych wierszy
na Metaversum, po raz pierwszy.

Cóż, przez przypadek to się stało.
Coś się kliknęło, coś wpisało.
Może ktoś doniósł komu trzeba…
Do tego, czy siódmego nieba…

Dziś zaczynamy znów od zera.
To nic, że bierze mnie cholera,
że tyle poszło w kosz, na marne…,
ale spokojnie, wszech ogarnę.

Opublikuję po raz drugi.
Trochę się zejdzie. Przez czas długi
może będziecie mieć wrażenie,
że to jest jakby powtórzenie.

Jak deja vu lub alter ego.
Cóż, tak się stało i dlatego
Zapiecek Poetycki powstał.
Czytelnia padła – Jam się ostał.

Zapraszam wszystkich, co mnie znali.
Tych, co lubili, co czytali.
Zapraszam miłośników wierszy.
Zapiecek czeka. Ślijcie wieści.

Ogłoście wszystkim, że wróciłem.
Że jeszcze żyję, że mam siłę,
by nowe oraz stare wiersze
znów publikować. Jeszcze, jeszcze…

Bydgoszcz, 22 listopada 2021 r.,

© Wojciech Majkowski

Milton Ha
Milton Ha

F22112021

Tylko się weźmy

Tylko się weźmy

Optymistycznie biorąc sprawy
jest wszystko czego nam potrzeba.
Czas nam zakasać już rękawy,
zrobić porządek i się nie bać.
Ruszyć szeroką ławą, tłumem,
pomimo wszelkich przeciwności,
Wybrać – czy pięścią czy rozumem
rozwiewać innym wątpliwości
i będzie dobrze, dobrze będzie.
Na pewno uda nam się wszystko
gdy się weźmiemy wszyscy, wszędzie,
choć dziwny refren niesie Wisłą….

znów będzie dobrze
wspaniale będzie
znowu nas porwie do pieśni
znów będzie pięknie
normalnie będzie
tylko się kur..a, …weźmy

Optymistycznie sprawy stoją –
przynajmniej śpiew nam dobrze idzie.
W pijanym widzie już się zbroją
ci, co im walczyć zaraz przyjdzie.
Ruszą szeroką ławą, tłumem,
pomimo wszelkich przeciwności,
Nieważne – pięścią czy rozumem
rozwieją innym wątpliwości.
Czy jednak wtedy będzie dobrze?
Czy będzie jeszcze o czym śpiewać?
Już śpiew od Wisły mknie ku Odrze,
lecz dziwny refren w nim pobrzmiewa…

znów będzie dobrze
wspaniale będzie
znowu nas porwie do pieśni
znów będzie pięknie
normalnie będzie
tylko się kur..a, …weźmy
tylko się kur..a, …weźmy
tylko się kurna, …weź. Ty.

Bydgoszcz, 21 listopada 2021 r.,

© Wojciech Majkowski

Milton Ha
Milton Ha

F21112022

Śladów zostawiam niewiele

Śladów zostawiam niewiele

Śladów zostawiam niewiele…

Jakieś nieostre zdjęcia
zrobione jakby przypadkiem,
zatrzymujące chwilę z życia
mojego i tych co się załapali na kadr
wraz ze mną.

Jakieś zapisy w dokumentach,
które z czasem zagubią się i zmurszeją
w przepastnych archiwach
albo znajdą swe wieczne miejsce
w strumieniu bitów i bajtów
zarchiwizowanej komputerowo
mej przeszłości.

Jakiś głos albo wizerunek
utrwalony na starym nośniku,
którego odtworzenie napotka
odwieczny nierozwiązywalny problem
niezgodności formatów i standardów,
podobnie jak całe moje życie –
nieudolna próba zakwalifikowania się
do jakiegokolwiek formatu
realnej postaci.

Jakieś ulotne wspomnienia i uczucia
wyryte w pamięci nielicznych,
u których doświadczenie spotkania ze mną
wywołało coś więcej niż wzrok patrzącego
ponad moją głową.

Może jedynie te wszystkie zapisane słowa
co z mych wierszy wyleciały ptakiem
a gdy powrócą łzą potomnych,
jak to łzy…

…śladów zostawią niewiele

Bydgoszcz, 21 listopada 2021 r.,

© Wojciech Majkowski

Milton Ha
Milton Ha

Na ulicach mojego miasta

Z cyklu: Raj utracony. In memoriam parentum.

Na ulicach mojego miasta
Mamie, Alinie Zofii Majkowskiej z d. Różyckiej (* 14.02.1939 – † 10.05.2003)

Na ulicach mojego miasta
tramwaj dudni ciągle tak samo.
Wciąż tak samo ludzie się śpieszą
i tak samo odchodzą w przeszłość
niknąc w cieniu za jakąś bramą –
na ulicach mojego miasta.

Na ulicach mojego miasta
deszcz wciąż pada ciągle tak samo.
Wciąż tak samo błyszczą kałuże
marszcząc nieba skrawki nieduże,
a zmoknięty chodnik blejtramą –
na ulicach mojego miasta.

Na ulicach mojego miasta
chleb wciąż pachnie pewnie tak samo.
Wciąż tak samo nic o tym nie wiem
i tak samo szukam wciąż Ciebie
by przywrócić chwilę tę samą –
na ulicach mojego miasta

Bydgoszcz, 20 listopada 2021 r.,

© Wojciech Majkowski

Milton Ha
Milton Ha

Listopadowy sen Kuby

Listopadowy sen Kuby
Kubusiowi

Deszczyku, deszczyku, twych kropli bez liku
na mojej szybie wciąż kładziesz.
Deszczyku, deszczyku, na grzywach koników
srebrzyście lśnisz w listopadzie.

Zza okna, okienka pogoda jest piękna.
Kałuże kuszą, wołają.
Zza okna, okienka, ukradkiem wciąż zerkam.
Kaloszki na mnie czekają.

Pobiegam, poskaczę, jak wiosną lub latem,
choć zimno i ciągle pada.
Pobiegam, poskaczę, a tobie rozkażę
byś przestał padać i padać.

Dni szare zamienię na liści płomienie
brązowe, rude i złote.
Dni szare zamienię na lata wspomnienie,
na słońce zamienię słotę.

Za oknem, okienkiem wciąż wcale niepięknie,
wciąż szaroburo i chłodno.
Za oknem, okienkiem z chmur leje się wszędzie.
Listopad żegna się mokro.

Nie zmoknę, nie zmoknę – Śni Kuba na dobre,
a deszczyk pada i pada.
Nie zmoknę, nie zmoknę – ćwirrr, wróbel za oknem –
Wnet koniec już listopada.

Bydgoszcz, 19 listopada 2021 r.,

© Wojciech Majkowski

Milton Ha
Milton Ha

Niebo w P.

Niebo w P.

Rzadko dzwonisz wieczorem.
Dzwonisz, bo sprawa jest ważna.

Rzadko już prowadzę.
Jadę, bo sprawa jest ważna.

Nów, ciemno choć oko wykol.
Jedziemy nieznaną drogą, przez las, bo sprawa jest ważna.

Wysiadamy z auta, choć już noc.
Gdzieś pośrodku lasu, bo sprawa jest ważna.

Nagle spostrzegamy niebo,
dawno niewidziane, zagrzebane gdzieś w pamięci.
Nocne niebo nad jeziorem w P.

Wpatrujemy się w milczeniu
zachwyceni zapomnianym widokiem.

Trzeba było ważnej sprawy,
by wyprowadziła nas z miasta
na zagubioną w lesie drogę przypomnienia.

Jeż w pudełku kręci się niespokojnie. Za mały na sen zimowy.
Przyjdzie mu poczekać w dobrych rękach do następnej zimy.

Wracamy, a nocne niebo umiera
w przytłaczających światłach ogromniejącego miasta.
Wracamy spełnieni, bo sprawa była ważna.

Może kiedyś znowu zadzwonisz, bo sprawa będzie ważna.
A może tylko po to, by
razem popatrzyć na zmartwychwstałe niebo.
Dawno niewidziane niebo w P.

Bydgoszcz, 17 listopada 2021 r.,

© Wojciech Majkowski

Milton Ha
Milton Ha

Gdyby nie koty

Gdyby nie koty

Może zapomniałbym Twój dotyk.
Może zapomniał, jak się śmiejesz.
Może zapomniał także o tym,
że świat istnieje, w nim istniejesz…
gdyby nie koty.

Miałabyś za złe, że nie dbałem.
Miałabyś za złe, że odszedłem.
Dlatego jestem, trwam swym ciałem,
choć umysł błądzi w siódmym niebie.
Tam wszystkie koty są szczęśliwe.
Tam nie ma trosk i nie ma chorób.
Tam twórca zmaga się z tworzywem,
a Stwórca tworzy COŚ z pozoru.
Dlatego jestem? Trwam swym ciałem?
Dlatego błądzę w siódmy niebie?
Czy weźmiesz za złe, że pisałem?
Czy weźmiesz za złe, że dla Ciebie?

Jeśli zapomnę ten Twój dotyk,
jeśli zapomnę, jak się śmiejesz,
jeśli zapomnę także o tym,
że świat istnieje, w nim istniejesz…
spojrzę na koty.

Bydgoszcz, 16 listopada 2021 r.,

© Wojciech Majkowski

Milton Ha
Milton Ha

Nie boję się śmierci

Nie boję się śmierci

Nie, nie boję się śmierci, boję umierania.

Nie, nie boję się śmierci, boję umierania.
Tych rurek, co jak hydry oplotą me ciało.
Tych głosów przyciszonych strachem, co zabrania
wypowiadać jej imię, żeby się nie stało.

Nie, nie boję się śmierci, boję umierania.

Nie, nie boję się śmierci, boję umierania.
Tego bólu nad miarę, co bez ukojenia.
Tych spojrzeń ponad głową, co z oczu spotkania
mogłyby by łzę wytoczyć, świadka zapomnienia.

Nie boję się śmierci, boję umierania.

Nie boję się śmierci, boję umierania.
Tej modlitwy bezgłośnej, ciała bez posłuchu.
Tej myśli uporczywej, co błądząc w otchłaniach
nie znajduje ni drogi, ni zmarłych, ni duchów.

Nie, nie boję się śmierci, boję umierania.

Nie, nie boję się śmierci, boję umierania.
Wybrałbym tę gwałtowną, choćby bez przyczyny.
Wybrałbym sobie taką, co pchnie bez wahania,
uderzy w samo serce, choćbym był bez winy…

…bo nie boję się śmierci, boję umierania.

Bydgoszcz, 15 listopada 2021 r.,

© Wojciech Majkowski

Milton Ha
Milton Ha

Już coraz częściej

Już coraz częściej

Już coraz częściej nocą ciemniej.
O niczym nie śnię każdej nocy.
Ta, co przychodzi czasem we śnie
już coraz głośniej za mną kroczy.

Ach, jakaż to nagroda wielka –
Zasnąć i już się nie obudzić.
I nie oglądać się, nie zerkać,
że przyjdzie nagle, w dzień, śród burzy.

Ta, co zrównuje jednym ruchem
śpiących spokojnie i tych w biegu,
i jednym kładąc mnie podmuchem,
nim świt u nocy wstanie brzegu,
wyszepcze słowa nad mym uchem
wstrzymując rzekę krwioobiegu.

Zasnąć i już się nie obudzić.
I nie oglądać się, nie zerkać,
że przyjdziesz nagle, w dzień, śród burzy.
Ach, jakaż to nagroda wielka –

Już coraz częściej nocą ciemniej.
O niczym nie śnię każdej nocy.
Ta, co przychodzi czasem we śnie
już coraz głośniej za mną kroczy.

Bydgoszcz, 15 listopada 2021 r.,

© Wojciech Majkowski

Milton Ha
Milton Ha

W drodze (List)

W drodze (List)

Wysłałem sam siebie. Donikąd.
Wysłałem sam siebie w kopercie.
Już niesie mnie pustą ulicą
listonosz zmyślony, a serce
już wali, łomoce…
Ja w drodze

Z drzew liście wiatr zerwał, ostatnie.
I zaniósł do ciebie, lecz dokąd…
Już chandra schowała gdzieś za piec
dwa świerszcze, a deszcz, co nad głową,
już wali, łomoce…
Ja w drodze

Listonosz zmyślony z mym listem.
Dwa liście ostatnie, bukowe.
Już jesień. Wspomnienie tak mgliste,
a krew, co rozsadza mi głowę,
już wali, łomoce…
Ja w drodze

Nie dotrze ni list, ani liście
nim jesień ku zimie się skłoni.
Już trzeba zaczekać, aż przyjdzie
ta, co nam skronie oszroni.
Już wali, łomoce,
już w drodze…

Bydgoszcz, 15 listopada 2021 r.,

© Wojciech Majkowski

Milton Ha
Milton Ha