Obietnica

Obietnica
Powstańcom Warszawskim

I znów ten upał.
Wycie syren.
Lecz niebo puste
i błękitne.
A tamten wystrzał,
skryty kirem,
wciąż krwawi bluzkę
i nie milknie.

Upalny sierpień.
Dwa szeregi.
Broń uniesiona,
lecz na chwałę.
I morze cierpień,
co ma brzegi
jak ich ramiona,
wciąż za małe.

Zapamiętamy.
Każdą chwilę.
Każde najmniejsze
serca drgnienie.
Kiedyś oddamy
choćby tyle,
by to najcięższe
unieść brzemię.

Dzieciom powiemy,
niech też wiedzą.
Niech się pochylą
nad ich losem.
Ich duchy, wiemy,
w bramach siedzą
I żyją chwilą,
nie patosem.

Przechodniu, który
bruk Starówki
przejdziesz jesienią,
z głową w chmurach.
Ty raz, i wtóry,
wiersz ten krótki
przeczytaj cieniom,
tym na murach.

Bydgoszcz, 1 sierpnia 2018 r.,

© Wojciech Majkowski

Milton Ha
Milton Ha

F01082022

Lokajski_-_Poczta_Główna_(1944)

Ilustracja: Powstanie warszawskie: Placówka na terenie Poczty Głównej przy placu Napoleona.

Źródło
Opracowanie Zbiorowe (1 sierpnia 1957) Powstanie Warszawskie w Ilustracji, Warszawa: Wydanie Specjalne Warszawskiego Tygodnika Ilustrowanego „Stolica”, ss. 22
Norman Davies (2003) Rising ’44. The Battle for Warsaw, Londyn: Pan Macmillan ISBN 0-333-90568-7
http://zdjecia.polska.pl/katalog/galeria/slide,Chwila_odpoczynku,pid,116815,gid,116746,cid,5483.htm?sh=34
http://www.szczep413.pl/galerie/powstanie/images/image_037.jpg.php

Buenos Aires

Buenos Aires
Korze, Oldze Jackowskiej, w dniu ostatnim.

Już każdy oddech będzie buenos.
Już każde wyspy, to Cyklady.
Już każde drzewo zrodzi owoc.
Już każde będzie z nas bez wady.

Wiatr chmury rozgonił na boki.
Pewnie już czekasz, już stoisz.
I nikną skłębione obłoki.
Serce, co drży nam, ukoisz.

Już każdy oddech będzie buenos.
Już każde wyspy, to Cyklady.
Już każde drzewo zrodzi owoc.
Już każde będzie z nas bez wady.

Po zimie, wciąż wiosna przychodzi.
Wciąż kwitnie, choć bywa spóźniona.
Ty w słowach miłości już brodzisz.
Powtarzasz znajome imiona.

Już każdy oddech będzie buenos.
Już każde wyspy, to Cyklady.
Już każde drzewo zrodzi owoc.
Już każde będzie z nas bez wady.

Bydgoszcz, 28 lipca 2018 r.,

© Wojciech Majkowski

Milton Ha
Milton Ha

F28072023

buenos aires – (z hiszp.) dobre powietrze

2011.11.27._Olga_Jackowska_Sipowicz_Kora_Fot_Mariusz_Kubik_01

Kora, Olga Jackowska (08.06.1951 – 28.07.2018)

zdjęcie z serwisu: https://commons.wikimedia.org/wiki/File:2011.11.27._Olga_Jackowska_Sipowicz_Kora_Fot_Mariusz_Kubik_01.JPG
By Mariusz Kubik [GFDL (http://www.gnu.org/copyleft/fdl.html), CC BY 3.0 (https://creativecommons.org/licenses/by/3.0) or Attribution], from Wikimedia Commons

Nie trzeba skrzydeł poecie

Nie trzeba skrzydeł poecie

Nie trzeba skrzydeł poecie, by ponad światem mógł wzlecieć.
Nie trzeba jemu nóg wcale, by doszedł, choćby najdalej.
I ramion nie trzeba mocnych do wierszy, co o północy
jak ćmy się tłumnie zbiegają do świateł, które pełgają
po stole starym, dębowym, przy którym wiersze te tworzy.

Lecz czasem poecie trzeba, nie wody, ani też chleba,
ale z miłości natchnienia. W listowiu lekkiego drgnienia.
Słowa jednego lub gestu. Jesiennych liści szelestu.
Zimowych wiatru powiewów. Melodii cichej i śpiewu,
co się od pola przyniesie i echem odbije w lesie.

Czasem poecie potrzeba uczucia z błękitu nieba.
Smutku jakiegoś pod oczy, co zaszkli, serce zaskoczy.
Czasem poetę dopadnie frustracja ukryta na dnie,
że brakło mu właśnie weny, że ucichł śpiew Melpomeny,
na ścieżkach jego poezji. – Wtedy go, Panie, zawezwij.

Niech pójdzie poezji drogą. Tą granią, która nad obłok
prowadzi każdego człeka, i na którego tam czekasz.
Niech pójdzie granią do góry. Niech na bok odgarnie chmury.
I tylko pozwól mu Panie, by na to, z Tobą spotkanie,
wziął z sobą wiersze ostatnie. – Serce, co krwawi szkarłatnie.

Bydgoszcz, 18 maja 2018 r.,

© Wojciech Majkowski

Milton Ha
Milton Ha

Niech ci się przyśni

Niech ci się przyśni

Niech ci się przyśni tamto lato.
Niech wróci smak dojrzałych wiśni.
Niech wreszcie podziękuję za to.
Niech ci się przyśni.

Pamiętasz tamtą wodę bystrą?
I łąkę kwieciem obsypaną?
Pamiętasz pierwszą miłość czystą,
w naszym zdziwieniu zatrzymaną?

Mogłaby trwać przez wieki całe.
Mogłaby ręce nasze splatać.
Lecz serca zdały się za małe.
Nieubłagany koniec lata.

Rozstanie, chwila pożegnania.
I twoje oczy, jak diamenty.
Nocnych oddechów wyuzdania
porwały ciała w swe odmęty.

Dziś wracam tam, jak wtedy latem.
Nad brzegiem rzeki wspomnień siadam.
I zadziwiony twoim brakiem,
o tej miłości opowiadam.

Niech ci się przyśni tamto lato.
Niech wróci smak dojrzałych wiśni.
Niech wreszcie podziękuję za to.
Niech ci się przyśni.

Bydgoszcz, 18 maja 2018 r.,

© Wojciech Majkowski

Milton Ha
Milton Ha